23. kolejka: Energa Czarni lepsza od Rosy, 112 punktów Anwilu
fot. Łukasz Capar/Energa Czarni

,

Lista aktualności

23. kolejka: Energa Czarni lepsza od Rosy, 112 punktów Anwilu

Chavaughn Lewis bohaterem Energi Czarnych! To właśnie jego trafienie zapewniło słupszczanom zwycięstwo z Rosą Radom 68:67. Anwil Włocławek zagrał rewelacyjnie w ataku przeciwko zespołowi z Lublina - ostatecznie wygrał z TBV Startem aż 112:77. PGE Turów nadal świetny przed własną publicznością. Zgorzelczanie pokonali w niedzielę Asseco Gdynia 100:79. Polski Cukier przełamał się po ostatnich niepowodzeniach. Torunianie wygrali z Miastem Szkła Krosno 78:74. Niespodzianka w Tarnobrzegu - Siarka ogrywa Kinga Szczecin 73:72!

,

Rosa Radom - Energa Czarni Słupsk 67:68

Trochę lepiej ten mecz zaczęli zawodnicy trenera Wojciecha Kamińskiego, którzy po akcjach Roberta Witki prowadzili 6:2. Już w pierwszej części gry na parkiecie mógł zaprezentować się Ryan Harrow, debiutant w PLK - po jego trójce było 14:10. Sporo w ekipie gości w ataku jednak dawali Chavaughn Lewis oraz David Kravish, a dzięki rzutom Anthony’ego Goodsa po 10 minutach rywalizacji mieliśmy remis po 17. W drugiej części meczu Rosa uciekła na pięć punktów m.in. po akcji 2+1 Jarosława Zyskowskiego, ale Energa Czarni błyskawicznie doprowadzała do kolejnego wyrównania. Później jednak to radomianie byli stroną przeważającą. Ostatecznie po trafieniu Daniela Szymkiewicza wygrywali po pierwszej połowie 37:30.

Zaraz na początku trzeciej kwarty Rosie udało się zbudować jeszcze większą przewagę - dzięki rzutom Darnella Jacksona, Michała Sokołowskiego i Daniela Szymkiewicza było już 46:32. Później gra ofensywna gospodarzy trochę się zatrzymała, a słupszczanie zaczęli odrabiać straty - po trafieniach Chavaughna Lewisa zbliżyli się nawet na sześć punktów. Ostatecznie dzięki akcji tego samego zawodnika Energa Czarni przegrywała po 30 minutach gry tylko 52:50. Goście nie przestali zaskakiwać także na początku czwartej kwarty - kolejny rzut Lewisa dał im trzypunktowe prowadzenie. Taką przewagę zespołowi trenera Robertsa Stelmahersa udawało się długo utrzymywać. Po późniejszej trójce Mantasa Cesnauskisa słupszczanie wygrywali nawet 66:60. Od tego momentu jednak serią 7:0 popisała się Rosa i po akcji 2+1 Sokołowskiego wróciła na prowadzenie. Później trafił jednak Lewis, a to oznaczało lepszą sytuację Energi Czarnych. Ostatnia akcja należała do Rosy - z dystansu chybił jednak Robert Witka i to zespół ze Słupska cieszył się z wygranej.

Najlepszym zawodnikiem gości był Chavaughn Lewis z 21 punktami, siedmioma zbiórkami i sześcioma asystami. 11 punktów dodał do tego David Kravish. W ekipie gospodarzy po 14 punktów rzucili Michał Sokołowski i Darnell Jackson.

 

Anwil Włocławek - TBV Start Lublin 112:77

Lublinianie na początku spotkania potrafili prowadzić wyrównaną rywalizację z gospodarzami, wychodząc nawet na prowadzenie po trójce Łukasza Bonarka. Później z dystansu skuteczny był też Michał Chyliński i to m.in. dzięki niemu Anwil miał już siedem punktów przewagi. TBV Start nie potrafił zatrzymać świetnej ofensywy włocławian, a po dwóch z rzędu akcjach Toneya McCraya i rzucie Tylera Hawsa było już 30:15. Ostatecznie po 10 minutach zespół trenera Igora Milicicia wygrywał 18 punktami! W drugiej kwarcie niewiele się zmieniło, chociaż gra Anwilu w ataku nie była już aż tak efektowna. Mimo tego goście nie potrafili zmniejszać strat na tyle, aby zagrozić rywalom. Nie do zatrzymania był James Washington, a po kolejnym trafieniu Hawsa włocławianie wygrywali aż 62:42.

Przewaga Anwilu na początku trzeciej kwarty wzrosła nawet do 23 punktów po trójce Jamesa Washingtona. TBV Start starał się odpowiadać trafieniami Stefana Balmazovicia, ale to ciągle było za mało na dobrze dysponowanych gospodarzy. Ostatecznie dzięki rzutom Fiodora Dmitriewa i Nemanji Jaramaza włocławianie wygrywali po 30 minutach aż 86:56. Czwarta kwarta była pod całkowitą kontrolą zespołu trenera Igora Milicicia. Lublinianie nie byli zbyt skuteczni, co nie pozwalało im na odrabianie strat. Anwil wygrał całe spotkanie aż 112:77. 112 punktów zdobytych przez tę drużynę to rekord tego sezonu PLK.

Najlepszym graczem gospodarzy był James Washington z 28 punktami i czterema asystami. 21 punktów dodał do tego wracający po kontuzji Tyler Haws. W ekipie gości wyróżniał się Stefan Balmazović z 17 punktami.


PGE Turów Zgorzelec - Asseco Gdynia 100:79

Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia - po trafieniach Michała Michalaka i Tweety’ego Cartera prowadzili już 7:2. Od tego momentu jednak to Asseco przejęło inicjatywę i zanotowało nawet serię 8:0, a dzięki trafieniu Przemysława Żołnierewicza było już 10:7. PGE Turów dość szybko jednak opanował sytuację, m.in. przy okazji trafień Michalaka i Kirka Archibeque’a. Ostatecznie po trójce debiutującego w ekipie ze Zgorzelca Brandona Browna wygrywał 25:20 po 10 minutach gry. Nawet gdy w drugiej kwarcie zespół trenera Mathiasa Fischera zwiększył swoją przewagę do 10 punktów, to gdynianie starali się być blisko rywali - głównie dzięki Żołnierewiczowi i Witlińskiemu. PGE Turów udowadniał później, że potrafi kontrolować sytuację - po kolejnej akcji Denisa Ikovleva było już 43:31. Ostatecznie po pierwszej połowie gospodarze wygrywali 14 punktami.

Trzecią kwartę zgorzelczanie rozpoczęli od serii 12:0 i po kolejnych trafieniach Urosa Nikolicia oraz Davida Jacksona prowadzili aż 61:35. Niemoc gości przerwał dopiero później rzutami wolnymi Marcel Ponitka, a straty lekko zmniejszył Karol Kamiński. Przewaga PGE Turowa była jednak wysoka, więc nie robiło to na rywalach większego wrażenia. Po trójce Denisa Ikovleva gospodarze wygrywali 70:51 po 30 minutach. W ostatniej kwarcie Asseco zbliżyło się jeszcze na 13 punktów po trójce Krzysztofa Szubargi, ale rywale nie chcieli pozwolić już na nic więcej. Ważne rzuty trafiali Ikovlev i Michalak, a to pozwoliło ekipie ze Zgorzelca na kontrolowanie wydarzeń na parkiecie. Zespół trenera Fischera zwyciężył 100:79.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy w tym meczu był Uros Nikolić z 21 punktami i dziewięcioma zbiórkami. 18 punktów i trzy asysty dodał do tego Michał Michalak. W ekipie gości na wyróżnienie zasłużył Przemysław Żołnierewicz z 15 punktami i czterema zbiórkami.

 


Polski Cukier Toruń - Miasto Szkła Krosno 78:74

Pierwsze minuty spotkania były bardzo wyrównane, a w drużynie gości najbardziej wyróżniali się Kareem Maddox i Devante Wallace - dzięki temu pierwszemu krośnianie prowadzili nawet pięcioma punktami. Torunianie jednak dość szybko doprowadzali do remisu po trafieniach Tomasza Śniega i Obiego Trottera. Później skuteczność z dystansu pokazywali jednak Dawid Bręk i Dariusz Oczkowicz, a Miasto Szkła po 10 minutach wygrywało 23:19. Wallace i Maddox byli aktywni także w drugiej kwarcie, co pozwalało zespołowi trenera Michała Barana na utrzymywanie przewagi. Polski Cukier krok po kroku starał się odrabiać straty - było to możliwe głównie dzięki Aleksandrowi Perce i Łukaszowi Wiśniewskiemu. Trójka Kyle’a Weavera wyprowadziła gospodarzy na prowadzenie 34:32. Później sytuację starał się zmieniać Szymon Rduch, ale to ekipa trenera Jacka Winnickiego była stroną przeważającą. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 44:40 po trójce Perki.

Na początku trzeciej kwarty Polski Cukier kontrolował sytuację, ale po serii 8:0 i trafieniu Dino Pity goście doprowadzili do remisu. Torunianie w późniejszej fazie mogli jednak liczyć na Jure Skificia, a po akcji Krzysztofa Sulimy było już 59:53. Rzut Bartosza Diduszki oznaczał, że po 30 minutach gospodarze wygrywali dziewięcioma punktami. W ostatniej kwarcie Miasto Szkła zbliżało się jeszcze na trzy punkty po rzutach Dariusza Wyki i Seida Hajricia. Gospodarzom ciągle udawało się jednak utrzymywać przewagę - pomagali w tym Łukasz Wiśniewski i Obie Trotter, a po indywidualnej akcji Kyle’a Weavera było już 74:66. Goście walczyli do samego końca, a ważne trójki notowali Bręk i Pita. W końcówce kluczową akcję wykończył jednak Trotter i to dzięki niemu Polski Cukier zwyciężył 78:74.

Obie Trotter był najlepszym graczem gospodarzy - zanotował 18 punktów i trzy asysty. 16 punktów dołożył do tego Aleksander Perka. W ekipie gości 12 punktów rzucił Dino Pita.

 

Siarka Tarnobrzeg - King Szczecin 73:72

Gospodarze zaskakiwali od samego początku - po trafieniu Grzegorza Małeckiego prowadzili 6:2. Oczywiście King bardzo szybko doprowadził do wyrównania, ale Siarka nie dawała za wygraną i długo utrzymywała niską przewagę. Dopiero w końcówce pierwszej kwarty dzięki serii 12:0 i akcjom Szymona Łukasiaka szczecinianie wygrywali 26:17. Druga część meczu była jednak zdecydowanie lepsza dla ekipy trenera Zbigniewa Pyszniaka. Zatrzymała rywali na zaledwie dziewięciu zdobytych punktach w 10 minut! W dodatku ekipa z Tarnobrzega w ataku mogła liczyć na Tomasza Wojdyłę i Jakuba Patokę. Po trafieniu Jana Grzelińskiego to ona prowadziła na koniec pierwszej połowy 39:35

W trzeciej kwarcie dzięki Zachowi Robbinsowi i Russelowi Robinsonowi King zdobywał przewagę, ale na krótko. Później skutecznymi akcjami nadal zaskakiwał Tomasz Wojdyła, a sporo od siebie dawał też Alex Welsh. Drużyna trenera Marka Łukomskiego nie potrafiła zatrzymać również Jana Grzelińskiego. To dzięki niemu gospodarze wygrywali po 30 minutach 62:53. W ostatniej kwarcie goście gonili wynik. Trafienie Marcina Dutkiewicza na półtorej minuty przed końcem zbliżyło ich na zaledwie punkt. Później trafił jeszcze Robinson i to King prowadził 72:71. Następnie faulowany Krzysztof Jakóbczyk trafił oba rzuty wolne - lepszą sytuację miała więc Siarka. W samej końcówce szczecinianie notowali straty i nie potrafili oddać skutecznego rzutu. To oznaczało sensacyjne zwycięstwo gospodarzy!

Tomasz Wojdyła był najlepszym graczem Siarki - zdobył 18 punktów i 10 zbiórek. Po 12 punktów dodali Grzegorz Małecki, Jakub Patoka i Alex Welsh. W ekipie gości wyróżniał się Paweł Kikowski z 16 punktami.


Trefl Sopot - MKS Dąbrowa Górnicza 79:68

W pierwszych akcjach spotkania obie drużyny nie prezentowały zbyt dobrej skuteczności - po pięciu minutach gry było więc zaledwie 5:4 dla Trefla. Później rywalizacja była bardzo wyrównana, chociaż to gospodarze częściej potrafili zanotować niewielką przewagę - m.in. po rzutach Nikoli Markovicia i Jakuba Karolaka. Ostatecznie jednak dzięki trafieniu Byrona Wesleya to MKS po pierwszej kwarcie wygrywał 16:15. W drugiej części meczu dąbrowianie powiększali prowadzenie - po trójce Witalija Kowalenki nawet do siedmiu punktów. Sytuację zespołu trenera Zorana Marticia ponownie starali się poprawiać Marković i Karolak, ale to goście ciągle byli trochę lepsi. Dopiero kolejna trójka polskiego rzucającego oznaczała remis - po 31. Dzięki rzutowi wolnemu Jeremiaha Wilsona MKS wygrywał po pierwszej połowie jednym punktem.

Na początku trzeciej kwarty to Trefl zaczął przejmować inicjatywę - po wsadzie w kontrze Piotra Śmigielskiego i trafieniu Anthony’ego Irelanda miał już sześć punktów przewagi. Później to prowadzenie wzrosło nawet do stanu 52:39 po trójkach Nikoli Markovicia i Jakuba Karolaka. MKS oczywiście nie zamierzał się poddawać - zanotował serię 8:0 i po rzutach wolnych Kerrona Johnsona zbliżył się na pięć punktów. Ostatecznie dzięki Byronowi Wesleyowi goście przegrywali tylko 57:53 po 30 minutach gry. W ostatniej części meczu dąbrowianie bardzo długo nie mogli niczego zdziałać w ofensywie, a to dawało lepszą sytuację gospodarzom. Rzuty wolne Wilsona i Parzeńskiego zniwelowały różnicę do zaledwie punktu. Trefl nie chciał jednak pozwolić na więcej i dość szybko uciekł do stanu 68:60 m.in. dzięki Markoviciowi. Ostatecznie sopocianie zwyciężyli 11 punktami.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Anthony Ireland z 24 punktami i siedmioma asystami. 19 punktów i cztery asysty dodał Jakub Karolak. W ekipie gości wyróżniał się Kerron Johnson z 15 punktami.

 

Stelmet BC Zielona Góra - AZS Koszalin 79:60

Od samego początku można było zaobserwować przewagę gospodarzy - po trafieniach Karola Gruszeckiego i Vladimira Dragicevicia prowadzili już 9:2. Na to starali się odpowiadać Remon Nelson i Darrell Harris, ale nie do zatrzymania był Adam Hrycaniuk. Dzięki ośmiu punktom środkowego reprezentacji Polski Stelmet wygrywał po 10 minutach gry 25:14. W początkowej fazie drugiej kwarty zielonogórzanie nie pozwalali gościom na zdobywanie punktów, a po rzucie wolnym Jarosława Mokrosa mieli już 17 punktów przewagi. Później zmniejszał ją trochę Curtis Millage, a swoje dokładał Harris, ale to nie wystarczało na zdeterminowanych mistrzów Polski. Ostatecznie po kolejnej akcji Hrycaniuka drużyna trenera Artura Gronka prowadziła po pierwszej połowie 41:26.

Zaraz na początku trzeciej kwarty AZS zanotował małą serię 6:0 i po rzucie Harrisa zmniejszył straty do 10 punktów. Trener Gronek poprosił o przerwę, a gra jego drużyny poprawiła się - nawet na tyle, że po trójce Łukasza Koszarka było już 54:35. AZS nie potrafił już nawiązać wyrównanej rywalizacji z mistrzami Polski, a w końcówce tej części meczu skuteczny był jeszcze James Florence. Po 30 minutach zielonogórzanie wygrywali 17 punktami. W ostatniej kwarcie swoje pierwsze punkty dla Stelmetu w tym sezonie rzucił Filip Matczak, a przewaga tej ekipy rosła. Po kolejnej akcji Armaniego Moore’a było już nawet 76:51. Koszalinianie nie byli już w stanie odrobić takich strat. Ekipa z Zielonej Góry zwyciężyła ostatecznie 79:60.

Karol Gruszecki z 19 punktami i sześcioma asystami był najlepszym graczem gospodarzy. Po 11 punktów dodali Armani Moore, Vladimir Dragicević i Adam Hrycaniuk. W zespole gości wyróżniał się Darrell Harris z 14 punktami i 16 zbiórkami.

 

BM Slam Stal Ostrów Wlkp. - Polfarmex Kutno 89:64

Spotkanie od prowadzenia 4:0 rozpoczęli goście, ale BM Slam Stal szybko objęła kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie i po rzutach wolnych Christo Nikołowa wyszła na prowadzenie. Później skuteczny był też Łukasz Majewski, a po trafieniu Roberta Tomaszka gospodarze mieli sześć punktów przewagi. W końcówce pierwszej kwarty straty zmniejszył trochę Grzegorz Grochowski, ale to ostrowianie wygrywali 21:19. W drugiej części meczu ważną postacią zespołu trenera Emila Rajkovicia był Mateusz Kostrzewski - dzięki jego kolejnym akcjom przewaga tej ekipy wzrosła do 10 punktów. Nie trwało to długo, ponieważ sprawy w swoje ręce próbować wziąć Michał Gabiński. Późniejsze trafienie Jacka Jareckiego zbliżyło kutnian na zaledwie punkt, a trójka Grochowskiego dała prowadzenie. Ostatecznie jednak po rzucie z dystansu Aarona Johnsona to gospodarze wygrywali po pierwszej połowie 40:39.

Na początku trzeciej kwarty BM Slam Stal starała się rozbudować swoją przewagę - po rzutach wolnych Aarona Johnsona wzrosła do ośmiu punktów. Polfarmex nie miał zbyt wielu argumentów w ofensywie, a w ekipie gospodarzy świetnie zaczął prezentować się Marc Carter - po jego kolejnej akcji było już 59:44. Ostatecznie po 30 minutach rywalizacji ostrowianie wygrywali 16 punktami. Czwarta kwarta niewiele zmieniała, ponieważ drużyna trenera Krzysztofa Szablowskiego nie potrafiła efektywnie odrabiać strat. BM Slam Stal była pewna swego i bez większych problemów utrzymywała dość wysoką przewagę. Ostatecznie zwyciężyła aż 89:64.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Aaron Johnson z 17 punktami i 11 asystami. 14 punktów i 14 zbiórek dodał Shawn King. Po 12 punktów dla gości zanotowali Sebastian Kowalczyk i Grzegorz Grochowski.

 

-----