19. kolejka: Niespodzianka w Szczecinie! King lepszy od Stelmetu
fot. Sebastian Rzepiel

,

Lista aktualności

19. kolejka: Niespodzianka w Szczecinie! King lepszy od Stelmetu

King sprawił sporą niespodziankę w ostatnim meczu przed turniejem finałowym Pucharu Polski. Przed własną publicznością szczecinianie pokonali Stelmet BC Zielona Góra 84:77. Rzut Łukasza Majewskiego zapewnił BM Slam Stali wygraną z Polpharmą 79:78. MKS Dąbrowa Górnicza w innym ciekawym meczu pokonał PGE Turów Zgorzelec 73:63. Chris Czerapowicz pokazał wielką formę strzelecką i poprowadził Miasto Szkła Krosno do zwycięstwa z Anwilem Włocławek 78:71. W sobotę Trefl Sopot pewnie pokonał Polski Cukier Toruń 94:62.

,

King Szczecin - Stelmet BC Zielona Góra 84:77

King w pierwszych minutach spotkania zaskakiwał - dzięki trafieniom Zacha Robbinsa i Russella Robinsona rozpoczął od prowadzenia 9:2. Mistrzowie Polski nie byli zbyt skuteczni, ale szczecinianie nie do końca wykorzystali tę sytuację. Po trójce Łukasza Koszarka i rzutach wolnych Vladimira Dragicevicia mieliśmy remis. Ostatecznie dzięki sześciu punktom z rzędu Taylora Browna zespół trenera Marka Łukomskiego wygrywał po 10 minutach 22:17. Na początku drugiej kwarty Stelmet zaczął na to odpowiadać także trafieniami z dystansu - po rzucie Przemysława Zamojskiego szybko doprowadził do remisu, a akcja Armaniego Moore’a dała tej drużynie prowadzenie. Gospodarze nie poddawali się i po kolejnych rzutach Browna oraz Marcina Dutkiewicza odmieniali losy tej części gry - mieli przewagę 35:31. Ostatecznie po pierwszej połowie wygrywali jednak zaledwie dwoma punktami.

Od początku trzeciej kwarty inicjatywę wydawała się mieć drużyna z Zielonej Góry. To nie trwało jednak długo, bo dzięki kontratakom wykończonym przez Marcina Dutkiewicza i Russella Robinsona to King miał cztery punkty przewagi. Później Stelmet doprowadzał jednak do remisu - ostatecznie dzięki akcji Jamesa Florence’a po 30 minutach rywalizacji mieliśmy wynik 61:61. W czwartej kwarcie głównie dzięki Pawłowi Kikowskiemu szczecinianie wygrywali już siedmioma punktami. W sześć minut tej części gry zespół trenera Artura Gronka zanotował tylko dwa punkty, co stawiało tę ekipę w trudnej sytuacji. Stelmet do końca pokazywał jednak sporą ambicję i starał się zbliżać do rywali - po trójkach Florence’a i Koszarka ponownie wyrównał. W ostatniej kwarcie dwoił się i troił Taylor Brown - to jego kolejne akcje i rzuty wolne zapewniły Kingowi niespodziewane zwycięstwo 84:77.

Taylor Brown był najlepszym zawodnikiem gospodarzy - zanotował aż 31 punktów i siedem zbiórek. 16 punktów dołożył do tego Marcin Dutkiewicz. W ekipie gości wyróżniał się Armani Moore z 19 punktami i czterema zbiórkami.

 

Polpharma Starogard Gdański - BM Slam Stal Ostrów Wlkp. 78:79

Początek meczu był bardzo wyrównany. W ekipie ze Starogardu Gdańskiego wyróżniali się Martynas Sajus i Thomas Davis, natomiast u przyjezdnych skuteczność pokazywał Łukasz Majewski. Późniejsze trafienia Shawna Kinga dawały niską przewagę ostrowianom - po jego kolejnej akcji było 18:13. Ostatecznie m.in. dzięki rzutom Aarona Johnsona i Marca Cartera to BM Slam Stal po 10 minutach wygrywała 27:23. Trójki Szymona Szewczyka i Tomasza Ochońki na początku drugiej kwarty powiększyły tę przewagę nawet do 13 punktów. To jednak nie załamywało gospodarzy, którzy krok po kroku odrabiali straty. Polpharma zbliżyła się na siedem punktów, ale na więcej nie pozwalała ekipa trenera Emila Rajkovicia. Ostatecznie po pierwszej połowie goście wygrywali 45:38.

Po trafieniach Martynasa Paliukenasa i Martynasa Sajusa w trzeciej kwarcie starogardzianie potrafili zbliżyć się do rywali na cztery punkty. BM Slam Stal ciągle jednak kontrolowała sytuację na parkiecie. Po późniejszych rzutach wolnych Shawna Kinga i Marca Cartera prowadziła już 57:47, a ostatecznie po 30 minutach rywalizacji miała 11 punktów przewagi. W czwartej kwarcie uaktywnił się w ataku Porter Troupe, co pozwalało gościom na spokojne utrzymywanie wyniku. W pewnym momencie Polpharma zanotowała jednak serię 9:0 i po akcji Anthony’ego Milesa przegrywała już tylko punktem. Na minutę przed końcem trafienie Marcina Fliegera doprowadziło do remisu. W samej końcówce starogardzianie mieli prowadzenie dzięki trójce Urosa Mirkovicia. W kolejnej akcji trafił jednak Łukasz Majewski i to on zapewnił zwycięstwo BM Slam Stali. Szansę na zmianę wyniku miał jeszcze Mirković, ale nie trafił.

To był kolejny świetny mecz Shawna Kinga, który tym razem zdobył 17 punktów i 16 zbiórek. 16 punktów dołożył do tego Szymon Szewczyk. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Marcin Flieger z 17 punktami i sześcioma asystami.

 

MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Turów Zgorzelec 73:63

Lepiej to spotkanie rozpoczęli goście, którzy po rzutach Urosa Nikolicia prowadzili już 6:0. MKS miał ogromne problemy w ofensywie, a gdy przewaga PGE Turowa wzrosła do dziewięciu punktów, trener Drażen Anzulović poprosił o przerwę. Sytuację starał się zmieniać niemal w pojedynkę Kerron Johnson, ale to zgorzelczanie ciągle utrzymywali prowadzenie. Ostatecznie po trafieniu Kirka Archibeque’a zespół trenera Mathiasa Fischera wygrywał po 10 minutach 19:13. W drugiej kwarcie dąbrowianie krok po kroku odrabiali straty - dzięki akcji Przemysława Szymańskiego zbliżyli się na zaledwie dwa punkty. Dopiero jednak po kilku minutach rzut Jakuba Parzeńskiego dał remis, a kolejny w wykonaniu Laimonasa Chatkeviciusa wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Mecz się zdecydowanie wyrównał, o czym świadczy też wynik po pierwszej połowie - 32:32.

Początek trzeciej kwarty był ponownie zacięty, a drużyna będąca na prowadzeniu zmieniała się właściwie co akcję. Dopiero później - po jednej z trójek Piotra Pamuły - gospodarze potrafili zdobyć pięciopunktową przewagę. Denis Ikovlev i jego trafienia sprawiały jednak, że PGE Turów potrafił to błyskawicznie odrobić. Ostatecznie jednak po rzucie z dystansu Kerrona Johnsona to MKS wygrywał po 30 minutach 55:51. Ostatnia kwarta była bardzo podobna, a zgorzelczanie ponownie zaskakiwali. Jednak kilka minut później, dzięki trójce Witalija Kowalenki dąbrowianie zdobyli ośmiopunktową przewagę. To był kluczowy moment tego spotkania, ponieważ goście nie zdołali już odrobić tych strat. MKS wygrał 73:63.

Kerron Johnson był najlepszym zawodnikiem gospodarzy - zanotował 20 punktów i pięć asyst. 17 punktów dodał do tego Piotr Pamuła. W ekipie gości po 13 punktów zanotowali Denis Ikovlev i Kirk Archibeque.

 

Energa Czarni Słupsk - TBV Start Lublin 89:58

Zawodnicy trenera Robertsa Stelmahersa świetnie weszli w ten mecz i po trzech minutach oraz rzutach wolnych Davida Kravisha prowadzili już 11:0. Niemoc gości przełamywał Stefan Balmazović, ale ci nie zamierzali się zatrzymywać w ataku. Po jednej z akcji Anthony’ego Goodsa gospodarze mieli nawet 13 punktów przewagi, a pierwsza kwarta zakończyła się ich zwycięstwem 22:12. W drugiej części meczu po dwóch trójkach z rzędu Mantasa Cesnauskisa Energa Czarni prowadziła nawet 16 punktami. Nic nie zmieniały rzuty Nicka Covingtona i Douga Wigginsa, ponieważ słupszczanie już w tym momencie całkowicie kontrolowali wydarzenia na parkiecie. M.in.dzięki Marcusowi Ginyardowi pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 47:31.

W trzeciej kwarcie gospodarze pozwolili rywalom na zdobycie zaledwie 11 punktów. Sami świetnie radzili sobie w ataku - po serii 11:0 i akcji Nino Johnsona prowadzili aż 69:38. Ostatecznie dzięki trójce Grzegorza Surmacza wygrywali 30 punktami po 30 minutach rywalizacji. Ostatnia kwarta niczego już nie mogła zmienić - przewaga Energi Czarnych była zbyt wysoka dla TBV Startu. Dobry fragment gry Nicka Covingtona niczego już nie dawał - ostatecznie gospodarze wygrali aż 89:58.

Najlepszym zawodnikiem Energi Czarnych był Mantas Cesnauskis, który rzucił 16 punktów. 13 punktów i dziewięć zbiórek dołożył Marcus Ginyard. W ekipie z Lublina wyróżniał się Nick Covington z 14 punktami.

 

Miasto Szkła Krosno - Anwil Włocławek 78:71

Doskonale w to spotkanie wszedł przede wszystkim Josip Sobin - m.in. dzięki jego trzem akcjom Anwil prowadził 8:4. Później włocławianom udało się zanotować nawet serię 11:0 i po rzutach Kamila Łączyńskiego oraz Toneya McCraya było już 19:6. Miasto Szkła grało nerwowo i miało sporo problemów z organizacją swojego ataku. Niemoc zespołu przerwał dopiero później Dino Pita. Ostatecznie po trójce Nemanji Jaramaza drużyna trenera Igora Milicicia wygrywała po 10 minutach 27:13. W drugiej części meczu przewaga gości wzrosła nawet do 15 punktów, a później starał się ją zmniejszać trójkami Chris Czerapowicz. Po kolejnym trafieniu Szweda i akcjach Kareema Maddoxa krośnianie przegrywali już tylko 29:32. Anwil krok po kroku uciekał - dzięki rzutom Jamesa Washingtona i Pawła Leończyka ponownie prowadził 10 punktami. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 44:35.

W trzeciej kwarcie zespół trenera Michała Barana mógł liczyć na skuteczność z dystansu Dino Pity i Chrisa Czerapowicza - dzięki nim zbliżył się na zaledwie dwa punkty. Późniejsze kolejne trafienia Dariusza Wyki i Pity doprowadziły nawet do remisu! Tym razem to Anwil miał ogromne problemy w ataku - w 10 minut zanotował na swoim koncie zaledwie sześć punktów. Po rzutach wolnych Royce’a Woolridge’a Miasto Szkła prowadziło 54:50. Dzięki akcji Wyki na początku czwartej kwarty przewaga krośnian wzrosła nawet do siedmiu punktów. Tę różnicę zmniejszał przede wszystkim Nemanja Jaramaz, ale dopiero rzut wolny Fiodora Dmitriewa dał remis. To zdecydowanie wyrównało rywalizację, która teraz toczyła się rytmem kosz za kosz. Na półtorej minuty przed końcem po kolejnych trafieniach z dystansu Woolridge’a i Czerapowicza gospodarze prowadzili 71:65. Następnie trójkę rzucił Paweł Leończyk, dając szansę włocławianom nadzieję na lepszy wynik. W samej końcówce zadecydowały jednak rzuty wolne Woolridge’a i Pity - dzięki temu Miasto Szkła sprawiło niespodziankę i wygrało 78:71.

Chris Czerapowicz był najlepszym strzelcem gospodarzy - zanotował 24 punkty i osiem zbiórek. Royce Woolridge dołożył do tego 15 punktów, sześć zbiórek i trzy asysty. W ekipie gości wyróżniał się James Washington z 15 punktami i czterema asystami.

 

Polfarmex Kutno – Asseco Gdynia 64:80

Świetnie spotkanie rozpoczął przede wszystkim D.J. Thompson – to dzięki jego ośmiu punktom gospodarze prowadzili 8:3. Na to starali się odpowiadać Krzysztof Szubarga i Mikołaj Witliński, ale gdynianie ciągle nie potrafili doprowadzić do remisu. Dopiero po późniejszej serii 6:0 i akcji Marcela Ponitki goście zdobyli minimalną przewagę. Końcówka kwarty należała ponownie do kutnian – po trafieniu Michaela Frasera wygrywali 18:15 po 10 minutach gry. Na początku drugiej części gry po serii 9:0 gdynianie ponownie mieli inicjatywę – dzięki akcji Filipa Puta prowadzili 24:20. Do końca pierwszej połowy sytuacja zmieniała się jeszcze kilkakrotnie. Polfarmex potrafił mieć trzypunktową przewagę, ale w końcówce nie do zatrzymania był Szubarga. Po jego trójce to zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza wygrywał 40:35.

W trzeciej kwarcie przez kilka minut Asseco kontrolowało sytuację na boisku, ale później serią 11:0 popisali się gospodarze – po rzutach Michaela Frasera i D.J. Thompsona prowadzili 51:45. Gdynianie nie dawali za wygraną. Sygnał do ataku dała akcja 2+1 Filipa Puta, a po trójce Piotra Szczotki to goście po 30 minutach mieli dwa punkty przewagi. Ostatnią kwartę ta ekipa zaczęła jeszcze lepiej – od niesamowitej serii 19:2! Po kolejnych trafieniach Mikołaja Witlińskiego, Przemysława Żołnierewicza i Szczotki prowadziła aż 74:55. Tego gospodarze nie byli już w stanie odrobić. Asseco pozwoliło Polfarmexowi zanotować zaledwie 11 punktów w ostatniej kwarcie i dzięki temu wygrało aż 80:64.

Najlepszym zawodnikiem gości był Krzysztof Szubarga, który zdobył 19 punktów i osiem asyst. 16 punktów i siedem zbiórek dołożył Piotr Szczotka. W ekipie gospodarzy wyróżniał się D.J. Thompson z 21 punktami.

 

Trefl Sopot – Polski Cukier Toruń 94:62

Trochę lepiej w to spotkanie weszli gospodarze, którzy m.in. dzięki trafieniom Nikoli Markovicia prowadzili 8:2. Później ich przewaga wzrosła nawet do dziewięciu punktów, ale w końcówce kwarty do głosu doszli zawodnicy Polskiego Cukru. Ostatecznie dzięki akcjom Łukasza Wiśniewskiego i Kyle’a Weavera goście przegrywali po 10 minutach rywalizacji tylko 18:22. Druga część meczu jednak ciągle układała się po myśli zespołu trenera Zorana Marticia. Po późniejszych trójkach Jakuba Karolaka i Artura Mielczarka przewaga Trefla wzrosła do 10 punktów. Sytuację starali się zmieniać Obie Trotter i Krzysztof Sulima, ale reszta drużyny nie była zbyt skuteczna. Ostatecznie m.in. dzięki Markoviciowi sopocianie wygrywali po pierwszej połowie 44:32.

Trefl rewelacyjnie rozpoczął też trzecią kwartę. Po serii 13:2 i trójce Filipa Dylewicza prowadził już 57:34. Pojedyncze akcje Tomasza Śniega i Łukasza Wiśniewskiego niewiele pomagały gościom, ponieważ przewaga ciągle była bardzo wysoka. Ostatecznie przez 10 minut gry Polski Cukier zanotował na swoim koncie zaledwie 10 punktów, a m.in. dzięki kolejnemu trafieniu z dystansu Dylewicza Trefl prowadził już 73:42. Nawet gdy w ostatniej kwarcie torunianie dzięki akcjom Kyle’a Weavera i Jure Skificia starali się odrobić część strat, to trójki Anthony’ego Irelanda i Nikoli Markovicia sprawiały, że sytuacja wracała do „normy”. Zespół trenera Jacka Winnickiego nie potrafił już zbliżyć się do rywali, którzy ostatecznie zwyciężyli 94:62.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Filip Dylewicz z 18 punktami i czterema zbiórkami. 17 punktów, 15 zbiórek i trzy asysty dodał do tego Nikola Marković. W ekipie gości wyróżniał się Kyle Weaver z 22 punktami i sześcioma zbiórkami.

 

Siarka Tarnobrzeg – Rosa Radom 61:75

Początek spotkania był wyrównany, chociaż szybko – dzięki trójkom Jarosława Zyskowskiego – to Rosa zdobyła sześciopunktową przewagę. Sytuację później starali się zmieniać Jakub Patoka i Zane Knowles, ale kolejne rzuty wolne Michała Sokołowskiego oznaczały, że radomianie po 10 minutach gry wygrywali 21:14. W drugiej kwarcie dał już o sobie znać wracający po kontuzji Tyrone Brazelton. Po rzutach wolnych rozgrywającego zespół trenera Wojciecha Kamińskiego zdobył dziewięciopunktowe prowadzenie. Mimo że ciągle aktywny w ataku był Knowles, to Siarka nie była w stanie zagrozić przeciwnikom. Ostatecznie po trójkach Roberta Witki i Brazeltona wicemistrzowie Polski wygrywali po pierwszej połowie 41:29.

Trzecią kwartę Rosa rozpoczęła od serii 7:0, dzięki czemu jeszcze bardziej powiększała swoją przewagę. Tarnobrzeżanom nie wystarczała dobra forma Travisa Releforda i Jakuba Patoki, bo mecz był już pod kontrolą gości. Później dwie trójki zanotował jeszcze Tyrone Brazelton, a radomianie po 30 minutach rywalizacji prowadzili 63:49. Ostatnia kwarta była bardzo wyrównana, ale nie zmieniało to obrazu gry – ciągle zdecydowanie lepsza była drużyna trenera Kamińskiego. Ważne punkty dodawał Igor Zajcew i mimo że w końcówce straty zmniejszyli trochę Małecki i Releford, to goście zwyciężyli 75:61.

Tyrone Brazelton był najlepszym strzelcem Rosy – zanotował 16 punktów i pięć asyst. 14 punktów dołożył do tego Daniel Szymkiewicz. W ekipie gości wyróżniał się Travis Releford z 18 punktami i pięcioma zbiórkami.

 

-----