11. kolejka: Polski Cukier wciąż wygrywa
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

11. kolejka: Polski Cukier wciąż wygrywa

Torunianie nadal niepokonani! W poniedziałek Polski Cukier wygrał z AZS Koszalin 79:68. W innym meczu Trefl Sopot pokonał Polfarmex Kutno 77:72. Wielkie emocje w Radomiu! Wyrównana końcówka spotkania należała do Rosy, która wygrała z Asseco Gdynia 70:67. Hit Polskiej Ligi Koszykówki dla Stelmetu! Mistrzowie Polski pokonali przed własną publicznością Anwil Włocławek 82:74.

,

Polski Cukier Toruń - AZS Koszalin 79:68

W pierwszych minutach spotkania znacznie bardziej skuteczni byli gospodarze, którzy po trafieniu Kyle’a Weavera prowadzili 8:0. Niemoc AZS przełamał dopiero Remon Nelson. Koszalinianie potrafili zaskoczyć i krok po kroku zbliżyli się rywali na jeden punkt. Trójki Aleksandra Perki, Bartosza Diduszki oraz Obiego Trottera uspokojały jednak sytuację zespołu trenera Jacka Winnickiego. Ostateczny wynik po 10 minutach gry to 21:16. W drugiej kwarcie goście ponownie odrabiali straty - dzięki sześciu punktom z rzędu i akcji wykończonej przez Darrella Harrisa wyszli nawet na minimalne prowadzenie. Po późniejszym trafieniu debiutującego w tym sezonie Curtisa Millage’a AZS wygrywał już sześcioma punktami! Zespół trenera Piotra Ignatowicza po pierwszej połowie miał przewagę 35:31.

Kenny Manigault swoimi trójkami na początku trzeciej kwarty utrzymywał przewagę koszalinian. Polski Cukier też był skuteczny z dystansu - dzięki akcji Bartosza Diduszki doprowadził do remisu, a po trafieniu Jure Skificia wyszedł na prowadzenie. Po serii 13:0 było już nawet 49:41. Później w ataku uaktywnił się jeszcze Curtis Millage, ale torunianie po 30 minutach nadal wygrywali ośmioma punktami. Kolejne trafienia Jure Skificia oraz Kyle’a Weavera w połowie ostatniej kwarty oznaczały, że gospodarze prowadzili już 68:56. Skifić później dodał jeszcze sześć punktów z rzędu, co jeszcze bardziej powiększyło przewagę Polskiego Cukru. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 79:68.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Jure Skifić z 19 punktami i sześcioma zbiórkami. Bartosz Diduszko dodał do tego 14 punktów. W ekipie gości wyróżniał się Curtis Millage z 15 punktami.

 

Trefl Sopot - Polfarmex Kutno 77:72

Lepiej w spotkanie weszli goście, którzy po trójce Dardana Berishy prowadzili 5:0. Trefl błyskawicznie to odrabiał, mogąc liczyć na Anthony’ego Irelanda oraz Nikolę Markovicia. Po serii 8:0 było już 12:7 dla sopocian. Nie do zatrzymania był nadal Berisha - to głównie dzięki niemu kutnianie ciągle trzymali się blisko rywali. Podobnie dobrze grał jednak Ireland - to on zapewnił gospodarzom prowadzenie 22:19 po pierwszej kwarcie. Drugą część meczu znowu lepiej rozpoczął Polfarmex, który po trójkach Dardana Berishy i Devante Wallace zdobył czteropunktową przewagę. Goście nie potrafili jej jednak utrzymać, a dzięki akcjom Piotra Śmigielskiego Trefl ponownie był lepszy. Ostatecznie, głównie dzięki Nikoli Markoviciowi, ekipa trenera Zorana Marticia wygrywała po pierwszej połowie 42:39.

Akcje Sebastiana Kowalczyka i Dardana Berishy znowu zmieniły drużynę będącą na prowadzeniu. Trefl nie ustępował i dzięki rzutom Filipa Dylewicza oraz Anthony’ego Irelanda zdobywał przewagę. Tę sytuację starał się odwrócić Berisha, ale po kolejnej trójce - tym razem w wykonaniu Dylewicza - sopocianie wygrywali 61:54 po 30 minutach rywalizacji. Na początku ostatniej kwarty goście ponownie mieli problemy w ataku, a to pozwalało Treflowi na utrzymywanie, a nawet powiększanie przewagi. W końcówce spotkania na jeszcze jeden zryw zdecydował się Berisha, ale prowadzenie gospodarzy wydawało się bezpieczne. Ostatecznie zespół trenera Zorana Marticia zwyciężył 77:72.

Anthony Ireland z 22 punktami i pięcioma zbiórkami był najlepszym strzelcem gospodarzy. 19 punktów dodał do tego Filip Dylewicz. W ekipie gości na wyróżnienie zasłużył Dardan Berisha z 31 punktami, sześcioma zbiórkami i pięcioma asystami.

 

King Szczecin - MKS Dąbrowa Górnicza 82:79

Spotkanie rozpoczęło się do lepszego ataku gospodarzy, którzy po trafieniach Marcina Dutkiewicza oraz Taylora Browna prowadzili 7:3. MKS, głównie dzięki rzutom Witalija Kowalenki i Jeremiaha Wilsona, potrafił później zbliżyć się jeszcze na różnicę punktu, ale widać było, że to King dyktuje warunki na boisku. Szczecinianie wygrywali już 20:13, chociaż w końcówce kwarty te straty zmniejszył jeszcze rzutami wolnymi Wilson. Dwie trójki z rzędu Pawła Kikowskiego w drugiej kwarcie powiększyły przewagę zespołu trenera Marka Łukomskiego do dziesięciu punktów. Do gry w zespole z Dąbrowy Górniczej wrócił Piotr Pamuła, a dzięki akcjom Kerrona Johnsona goście zmniejszyli straty do stanu 34:28. OStatecznie po 20 minutach rywalizacji King nadal wygrywał sześcioma punktami.

Początek trzeciej kwarty to wyrównana rywalizacja, ale można było zauważyć większą odwagę w ofensywie zespołu trenera Drażena Anzulovicia - dzięki rzutom wolnym Kerrona Johnsona zbliżył się na zaledwie trzy punkty. Gospodarze nie grali już tak swobodnie w ataku, szczególnie z dystansu - mimo tego udawało im się utrzymywać przewagę. Dopiero później - po rzutach wolnych Przemysława Szymańskiego i Marcina Piechowicza MKS doprowadził do remisu. Ostatecznie dzięki Szymonowi Łukasiakowi King wygrywał po 30 minutach 55:54. Czwartą kwartę dąbrowianie rozpoczęli od trafień Jeremiaha Wilsona oraz Byrona Wesleya i dzięki temu prowadzili sześcioma punktami. Szczecinianie krok po kroku zbliżali się do rywali, ale minimalną przewagę dała im dopiero niesamowita akcja 3+1 Pawła Kikowskiego. Goście potrafili wychodzić jeszcze na prowadzenie, ale dzięki Kikowskiemu King kontrolował sytuację. 50 sekund przed końcem trójkę dołożył jeszcze Brown, a gospodarze wygrywali już 79:72. W ostatnich akcjach sporo punktów notował jeszcze Wesley, ale ostatecznie to King zwyciężył 82:79.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Paweł Kikowski z 24 punktami. 16 punktów i 10 zbiórek dodał do tego Taylor Brown. W ekipie gości wyróżniał się Byron Wesley z 15 punktami i pięcioma zbiórkami.


Rosa Radom - Asseco Gdynia 70:67

Pierwsze minuty spotkania układały się po myśli gospodarzy, którzy po trafieniach Gary’ego Bella oraz Jordana Callahana prowadzili 9:4. Asseco szybko odpowiadało - od tego momentu zanotowało serię 11:0 i po kolejnym rzucie Krzysztofa Szubargi miało już sześciopunktową przewagę. Rosa nie zamierzała być gorsza i dlatego sama miała swoją serię - 9:0 - i dzięki trójce Damiana Jeszke po 10 minutach rywalizacji wygrywała 18:15. Gdynianie w drugiej kwarcie znowu mogli liczyć na Szubargę - to właśnie jego akcje doprowadziły do kolejnego remisu. Później udawało się ekipie trenera Wojciecha Kamińskiego utrzymywać przewagę, a po rzucie z dystansu Jarosława Zyskowskiego było nawet 34:28. Mikołaj Witliński i Roman Szymański zmniejszyli te straty o trzy punkty w końcówce pierwszej połowy.

O lepszy wynik dla zespołu trenera Przemysława Frasunkiewicza na początku trzeciej kwarty walczył przede wszystkim Filip Matczak, po którego akcjach mieliśmy kolejny remis. Rywalizacja ciągle była zacięta i toczyła się rytmem “kosz za kosz”. W końcówce tej części meczu kolejną trójkę trafił jednak Krzysztof Szubarga - to pozwoliło Asseco prowadzić 52:50. W pierwszych minutach czwartej kwarty wyróżnił się Jordan Callahan - to jego siedem punktów z rzędu pozwoliło Rosie odzyskać przewagę. Seria rzutów wolnych na dwie minuty przed końcem meczu dawała trzypunktowe prowadzenie gdynianom. Wymiana rzutów z dystansu pomiędzy Robertem Witką, Piotrem Szczotką i Michałem Sokołowskim oznaczała jednak kolejny remis. Kluczowe rzuty wolne trafił Jordan Callahan - po nich Rosa wygrywała 69:67. W ostatniej akcji świetny przechwyt zanotował Michał Sokołowski, który faulowany dodał jeszcze rzut wolny i zapewnił zwycięstwo swojej drużynie.

Najlepszym strzelcem Rosy był Jordan Callahan z 21 punktami. 13 punktów, siedem zbiórek i trzy asysty dodał Michał Sokołowski. W ekipie gości wyróżniał się Filip Matczak z 20 punktami i pięcioma zbiórkami.

 

 

Polpharma Starogard Gdański - Miasto Szkła Krosno 85:71

Michael Hicks był czołową postacią starogardzian w pierwszych minutach meczu, ale świetnie odpowiadał mu Szymon Rduch, przez co wynik ciągle był wyrównany - 12:11 po pięciu minutach gry. Dopiero później Polpharma, głównie dzięki świetnej grze w obronie, potrafiła zbudować dziewięciopunktową przewagę, którą trójką zmniejszył jeszcze w pierwszej kwarcie Dariusz Oczkowicz. W drugiej części meczu Miasto Szkła walczyło o lepszy wynik - po trafieniu Dariusza Wyki i akcji Jakuba Dłuskiego doprowadziło do remisu po 27. Następny rzut tego samego gracza w dalszej fazie dawał nawet trzypunktowe prowadzenie krośnianom. Zespół trenera Mindaugasa Budzinauskasa ciągle starał się być blisko, a po rzucie Thomasa Davisa po pierwszej połowie wygrywał ostatecznie 42:41.

Trójki Łukasza Diduszki i Michaela Hicksa w połowie trzeciej kwarty dawały Polpharmie osiem punktów przewagi. Zespół trenera Michała Barana odpowiadał trafieniami Chrisa Czerapowicza oraz Szymona Rducha, ale starogardzianie utrzymywali swoją przewagę. Dzięki akcji Łukasza Diduszki gospodarze po 30 minutach rywalizacji wygrywali 62:52. Kolejne rzuty Marcina Fliegera i Jakuba Schenka na początku ostatniej kwarty powiększyły przewagę Polpharmy aż do 14 punktów. Krośnianie mieli od tego momentu spore problemy w ataku i nie potrafili odrabiać strat. Starogardzianie za to nadal świetnie rzucali z dystansu - po kolejnych trójkach Hicksa i Davisa prowadzili już 82:63. W końcówce krośnianie jeszcze trochę się zbliżyli, ale ostatecznie pewne zwycięstwo zanotowali gospodarze.

Michael Hicks zanotował w tym spotkaniu 23 punkty, pięć zbiórek i cztery asysty. Po 13 punktów dołożyli Łukasz Diduszko i Jakub Schenk. W ekipie gości wyróżniał się Royce Woolridge z 14 punktami, ośmioma zbiórkami i dziewięcioma asystami.


Siarka Tarnobrzeg - Energa Czarni Słupsk 76:89

Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy m.in. dzięki trójce Marcina Malczyka prowadzili 9:4. Gra słupszczan wyglądała później zdecydowanie lepiej - nie tylko odrobili straty, ale dzięki rzutowi z dystansu Mantasa Cesnauskisa zdobyli przewagę. Po serii 13:0 i akcji Justina Jacksona pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 26:18 dla gości. Bardzo dobra dyspozycja Davida Kravisha oraz Łukasza Seweryna pozwoliła Enerdze Czarnym na powiększenie przewagi do 11 punktów. Mimo świetnego fragmentu meczu w wykonaniu Travisa Releforda, to słupszczanie utrzymywali bezpieczne prowadzenie. Dzięki kolejnym akcjom Lewisa oraz Jacksona wygrywali po pierwszej połowie 52:37.

Osiem punktów z rzędu Siarki i trafienie Brandona Browna w pewnym momencie trzeciej kwarty zbliżyło gospodarzy do stanu 48:55. Odpowiadał na to jednak Jerel Blassingame i to głównie dzięki niemu Energa Czarni mogli utrzymywać przewagę. Seria rzutów wolnych Marcusa Ginyarda ustawiła wynik spotkania po 30 minutach na 68:51. Czwarta kwarta była już zdecydowanie bardziej wyrównana, ale to oznaczało tylko tyle, że ekipa trenera Zbigniewa Pyszniaka nie była w stanie odrabiać strat. Ostatecznie Energa Czarni zwyciężyła 89:76.

Najlepszym zawodnikiem gości był Chavaughn Lewis z 16 punktami i sześcioma asystami. Po 13 punktów dodali Marcus Ginyard i Jarosław Mokros. W Siarce wyróżniał się Travis Releford z 24 punktami.

 

BM Slam Stal Ostrów Wlkp. - TBV Start Lublin 85:56

Dwie trójki z rzędu Łukasza Majewskiego oznaczały, że po czterech minutach rywalizacji to ostrowianie prowadzili 10:5. Po serii aż 14:0 i trafieniu Shawna Kinga było już nawet 18:5, a rywale nie potrafili poradzić sobie ze świetnym atakiem gospodarzy. Straty trochę zmniejszył jeszcze Łukasz Bonarek, ale to BM Slam Stal po pierwszej kwarcie prowadziła 24:14. Druga kwarta to kontynuacja dobrej gry zespołu trenera Emila Rajkovicia - dzięki akcji wykończonej przez Roberta Tomaszka miał nawet 16 punktów przewagi. Sytuację bardzo starał się zmieniać Jakub Dłoniak, ale to było za mało na rozpędzonych gospodarzy. Ostatecznie po pierwszej połowie ostrowianie wygrywali 46:33.

Na początku trzeciej kwarty TBV Start nie był zbyt skuteczny, a świetnie wykorzystywali to gospodarze. Po kolejnych akcjach Shawna Kinga i Łukasza Majewskiego było już nawet 58:37. Lublinianie nie potrafili rozkręcić swojej ofensywy, co pozytywnie wpływało na grę gospodarzy. Ostatecznie dzięki rzutom wolnym Portera Troupe’a BM Slam Stal po 30 minutach rywalizacji wygrywała aż 66:43. Ostatnia kwarta niczego nie zmieniła - goście nadal nie imponowali w ataku, a przewaga ostrowian wydawała się być bezpieczna. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 85:56.

Christo Nikołow był najlepszym strzelcem BM Slam Stali - rzucił 17 punktów. 15 punktów dodał do tego Łukasz Majewski. Dla TBV Startu Stefan Balmazović rzucił 10 punktów.

 

Stelmet BC Zielona Góra - Anwil Włocławek 82:74

Zdecydowanie lepiej to spotkanie rozpoczął Anwil - dzięki trafieniom Pawła Leończyka i Tylera Hawsa prowadził nawet 10:3. Dopiero później po rzutach Łukasza Koszarka oraz Nemanji Djurisicia gospodarze potrafili zbliżyć się na dwa punkty. Jak się okazało - nie na długo, ponieważ nadal dobrą formę strzelecką udowadniali Leończyk i Haws, przez co włocławianie utrzymywali przewagę. Stelmet pokazywał sporą ambicję - trójka Jamesa Florence’a w końcówce pierwszej kwarty zbliżyła mistrzów Polski na jeden punkt. Na początku drugiej części spotkania kolejne trafienie z dystansu Florence’a i wsad Adama Hrycaniuka dały pierwsze prowadzenie zespołowi trenera Artura Gronka. Mecz zdecydowanie od tego momentu się wyrównał. Późniejszy świetny fragment Thomasa Kelatiego dał cztery punkty przewagi zielonogórzanom, ale od tego momentu Anwil zanotował serię 7:0 i po rzutach wolnych Toneya McCraya było 37:34. Końcówka pierwszej połowy należała do Vladimira Dragicevicia - dzięki niemu Stelmet wygrywał jednym punktem.

Początek trzeciej kwarty to ponowna wymiana trafień - obie drużyny co chwilę zmieniały się na prowadzeniu. W pewnym momencie kolejną serią 7:0 popisał się Anwil i dzięki rzutowi Tylera Hawsa miał czteropunktową przewagę. Stelmet ciągle był jednak niezwykle blisko, a po trójce Thomasa Kelatiego zmniejszył straty do zaledwie punktu. Po 30 minutach i rzutach wolnych Kamila Łączyńskiego górą byli jednak włocławianie - 60:58. W ostatniej kwarcie sytuacja była bardzo podobna - dopiero po późniejszych trafieniach Juliana Vaughna oraz Vladimira Dragicevicia i serii 12:0 gospodarze wyszli na dziesięciopunktowe prowadzenie. Nadal najważniejszym graczem Anwilu był Haws - po kolejnych rzutach Amerykanina zespół trenera Igora Milicicia zbliżył się jeszcze na pięć punktów. To zapowiadało jeszcze emocje w końcówce. Kluczowe akcje należały do Łukasza Koszarka i Nemanji Djurisicia, a Stelmet zwyciężył ostatecznie 82:74.

Po 14 punktów dla gospodarzy zanotowali Thomas Kelati oraz Nemanja Djurisić. 12 punktów dodał do tego Julian Vaughn. W ekipie gości wyróżniał się Tyler Haws z 26 punktami.

 

 

Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 75:73

Gospodarze rozpoczęli ten mecz od wyniku 6:3, ale seria 7:0 zgorzelczan i akcja 2+1 Mateusza Kostrzewskiego pozwoliła im zdobyć czteropunktową przewagę. Mecz był jednak ciągle wyrównany i obie drużyny wymieniały się na prowadzeniu. Sporym zagrożeniem dla gości był Nikola Marković, ale ostatecznie to PGE Turów m.in. dzięki akcji Michała Michalaka po 10 minutach rywalizacji wygrywał 23:20. Drugą kwartę zespół trenera Mathiasa Fischera rozpoczął od serii 10:0 i po trójce Michalaka miał aż 13 punktów przewagi. Później w ataku drużyny z Sopotu lepiej zaczęli się prezentować Filip Dylewicz i Piotr Śmigielski - po akcji 2+1 tego drugiego Trefl zbliżył się na zaledwie trzy punkty. PGE Turów nie pozwalał jednak na więcej i dzięki niezłej defensywie po pierwszej połowie wygrywał 41:34.

Na początku trzeciej kwarty straty najpierw odrabiał Anthony Ireland, a po trafieniu Pedji Stamenkovicia zespół trenera Zorana Marticia doprowadził do remisu. Dobra gra Kirka Archibeque’a pozwalała później gościom na zdobycie kilkupunktowej przewagi, ale Trefl ciągle był blisko. Dwie trójki Jakuba Karolaka dały tej ekipie ponownie minimalną przewagę. Trójka Michała Michalaka ustawiła wynik spotkania po 30 minutach na 61:60 dla gospodarzy. W ostatniej kwarcie po rzutach wolnych Karolaka Trefl prowadził już nawet ośmioma punktami. Na dwie minuty przed końcem dzięki rzutom wolnych Bartosza Bochny i akcji Kirka Archibeque’a PGE Turów odrobił straty i wyszedł znowu na prowadzenie. Później akcja 2+1 Nikoli Markovicia dała sopocianom przewagę 73:71, a do kolejnego remisu doprowadziły rzuty wolne Urosa Nikolicia. Ostatnia akcja należała do Trefla - swojego rzutu nie trafił co prawda Anthony Ireland, ale świetną dobitkę zanotował Piotr Śmigielski. Tym samym został bohaterem meczu - jego drużyna zwyciężyła 75:73.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Nikola Marković, który zdobył 19 punktów i 11 zbiórek. 16 punktów dołożył do tego Jakub Karolak. W ekipie gości wyróżniał się Michał Michalak z 17 punktami.

 

 

-----