,

Lista aktualności

Porażka z mistrzem

Przez trzy kwarty Prokom Trefl trzymał się dzielnie w hali Nokia Arena. W ostatniej części gry mistrzowie Polski opadli jednak z sił i w efekcie zostali rozgromieni przez Maccabi Tel Aviv 95:68. To spotkanie pokazało wszystkie mocne i słabe strony zespołu trenera Kijewskiego.

,

Goście przystąpili do tego spotkania bez respektu dla mistrza Euroligi. To raczej drużyna z Izraela zdawała się być w pierwszych minutach stremowana i zdekoncentrowana. W efekcie dość niespodziewanie to Prokom Trefl objął prowadzenie 19:12. Z każdą upływającą minutą gospodarze odzyskiwali jednak inicjatywę, szybko odrobili straty i wypracowali przewagę, której pilnowali do końca spotkania. Sopocianie nie mogli nawet marzyć o zwycięstwie.

Gra była jeszcze w miarę wyrównana, gdy na parkiecie przebywała pierwsza piątka polskiej drużyny. Świetne spotkanie rozegrał Istvan Nemeth, który pod nieobecność Tomasa Pacesasa, musiał więcej czasu poświęcić rozgrywaniu. Węgierski obrońca był skuteczny zarówno z wejść pod kosz, jak i w rzutach z dystansu i stanowił największe zagrożenie dla obrony Maccabi. Swoje punkty dorzucali również Adam Wójcik i Goran Jagodnik, a Tomas Masiulis tradycyjnie już walczył o każdą piłkę na tablicy. Jedynie Christian Dalmau odstawał formą od kolegów i przez całe spotkanie nie mógł się wstrzelić do kosza.

Prawdziwe problemy zaczynały się jednak w momencie, gdy na parkiecie pojawiali się zmiennicy. Jeff Nordgaard i Filip Dylewicz są dalecy od optymalnej formy. Obaj jedyne czym się wyróżnili to celny rzut za trzy punkty. A poza tym straty, lub faule. Jeszcze gorzej było w przypadku Aliego Bouziane. Algierczyk po takim występie z pewnoscią nie przekonał do siebie trenera Kijewskiego. Korzystnie wypadł jedynie Michael Andersen, który dostawał jednak zbyt mało piłek pod koszem. Generalnie rezerwy Prokomu nie wykazały się, ani w ataku, ani w obronie, co procentowało powiększeniem przewagi, w momencie, gdy podstawowi zawodnicy odpoczywali.

Maccabi zaprezentowało się z kolei jak na mistrza Euroligi przystało. Na parkiecie rządził Nikola Vujcić, który popisał się pierwszym w historii Euroligi triple-double. Środkowy Maccabi zanotował 11 punktów, 12 zbiórek i 11 asyst. Co ciekawe drugie skrzypce odegrali gracze rezerwowi. Kirk Penney (19 pkt) dziurawił kosz sopocian z dystansu w pierwszej połowie, a Jamie Arnold (17 pkt) akcjami podkoszowymi dobijał gości w czwartej kwarcie. Tym razem mniej groźni okazali się Anthony Parker (12 pkt) i Willie Solomon (7 pkt), choć obaj pokazali kilka efektownych zagrań.

Sopocianie inaugurację w rozgrywkach mają, więc za sobą. Mimo wysokiej porażki wstydu nie było tym bardziej, że w składzie zabrakło Tomasa Pacesasa. Być może w składzie będą jednak potrzebne korekty. Nie może być bowiem tak, aby gracze rezerwowi niwelowali wysiłek pierwszej piątki. Za wcześnie jednak na tak drastyczne kroki.

Za tydzień sopocianie we własnej hali podejmą Cibonę Zagrzeb. Zespół trenera Kijewskiego zmierzy się z drużyną o przybliżonym potencjale. Dopiero te spotkanie może dać odpowiedź na pytanie na co stać Prokom Trefl w tym roku.

Maccabi Tel Awiw - Prokom Trefl Sopot 95:68 (23:21, 23:14, 26:21, 23:12)

Maccabi: Penney 19, Arnold 17, Parker 12, Vujcić 11, Sharp 11, Baston 10, Solomon 7, Green 4, Burstein 4, Shason 0

Prokom: Nemeth 17, Wójcik 14, Jagodnik 12, Andersen 7, Masiulis 6, Dalmau 6, Dylewicz 3, Nordgaard 3, Bouziane 0