,

Lista aktualności

Po pierwszym meczu kadry

Polska przegrała ze Słowenią 65:76, ale w grze naszej reprezentacji widać spory progres, który pozwala z umiarkowanym optymizmem patrzeć w przyszłość. We wtorek o 20 kolejny mecz - z Chorwacją.

,

statystyki reprezentacji Polski w meczu ze Słowenią


Polacy zagrali znacznie lepiej, niż rok temu podczas kwalifikacji, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że w takim składzie i z taką grą zeszłoroczne boje zakończyłyby się zgoła inaczej. Widać było, jak zbawienny wpływ miał powrót weteranów – Wójcika i Pluty, którzy mieli w ataku to coś, czego młodym kilkukrotnie zabrakło – spokój i opanowanie, które pozwala wybrać najskuteczniejszy wariant gry. Wójcik w popisowy sposób kilka razy ograł Nesterovicia, Pluta w końcu dostał parę porządnych zasłon, po których miał dobre pozycje.

Niestety, na Słoweńców to było za mało. Ales Pipan ma do dyspozycji koszykarzy, o których Andrej Urlep może tylko pomarzyć. Prawdziwym skarbem są obrońcy – Jaka Lakovic i Beno Udrih. Gdyby grali na sto procent i nie starali się popisywać często niepotrzebnymi, dodatkowymi podaniami, to wynik pewnie byłby wyższy. Dwa rzuty za trzy Lakovicia możnaby puszczać bez końca na wszystkich szkoleniach, popisowa akcja Udriha w której minął sam całą polską drużynę też znalazłaby miejsce w podręcznikach. Jednak mimo tak wielkiej przewagi na obwodzie Słoweńcy konsekwentnie grali pod kosz, gdzie ospały Nesterovic i trochę fajtłapowaty Brezec wykorzystywali swoje centymetry i kilogramy. Ale nie w tępy, siłowy sposób, ale mądrze – gdy trzeba było, uciekali dwa-trzy metry od kosza i próbowali rzucać z półdystansu. Nikt nie był im w stanie zagrozić, bo brak zmienników pod koszem to jedna z bolączek polskiej kadry. Do tercetu Wójcik-Szewczyk-Dylewicz (Tomaszek i Grudziński grali łącznie mniej niż 4 minuty) koniecznie potrzebny jest jeszcze jeden wartościowy gracz.

Drugim problemem Urlepa była pozycja niskiego skrzydłowego. Grający na niej z konieczności Roszyk miał problemy, ale też rywali najgorszych z możliwych – sporo wyższego Nachbara i silnego jak tur Milicia. Roszyka udanie zastępował Bartosz Sarzało, który rozegrał chyba swój najlepszy mecz w kadrze – nie bał się ryzykować w obronie, pomagał w rozgrywaniu i w końcu wykorzystywał swoje doskonałe warunki fizyczne. Rok temu widać było, że wychowanek Polpharmy ma problemy z doświadczonymi rywalami, teraz wyraźnie zmężniał, gra pewniej i spokojniej.

We wtorek rywalem naszej kadry będzie Chorwacja – rywal także silny, ale chyba słabszy niż Słoweńcy. Choć od początku trener Urlep podkreślał, że wynik jest mniej ważny, to po udanym w sumie spotkaniu przeciw Słowenii w zespole powiało optymizmem.