Przemysław Karnowski, Jakub Dłoniak, Marcin Nowakowski. Wymienionych łączy jedno: wszyscy grali przez sezon w Tarnobrzegu i mogli sobie tam poszaleć. Dostawali sporo minut, ''wykręcali'' świetne statystyki, robili postępy. Wszystko działo się w czasach przepisu mówiącego, że na parkiecie musi przebywać dwóch Polaków, więc można ich sytuację tłumaczyć prosto: ktoś musiał grać, ktoś musiał te statystyki ponabijać. No niekoniecznie. Nie ma problemu ze zbudowaniem składu bez Polaków zdolnych do takiej gry jak wymieniona wcześniej trójka. Wystarczy, bez żadnej złośliwości, spojrzeć na tegoroczny zespół Polpharmy Starogard Gdański. Można też przypomnieć jak prezentował się Asseco Prokom Gdynia w czasach, gdy docierał do ćwierćfinału Euroligi. Oczywiście zachowując odpowiednią skalę porównania.
Czytaj całość na przegladsportowy.pl